Czas wrócić na Północ, do szerokich przestrzeni smaganych nieustającym wiatrem, do nieba, po którym gnają niezwykłych kształtów chmury, do światła, które jest zupełnie inne niż to, do którego przywykliśmy my - "południowcy" ;-).
Słynny Nord Cap - czyli najdalej wysunięty punkt Europy - jest wyspą. My, omijając zatem tę popularną atrakcję turystyczną, postanowiliśmy poszukać najdalej na północ wysuniętego kawałka stałego lądu. W tym celu ruszyliśmy na sam koniec półwyspu Nordkinnhalvøya.
Co prawda najdalej wysunięty jest przylądek Nordkinn (71°08'02"
N), ciężko jednak do niego dotrzeć, w przeciwieństwie do samotnej latarni Slettnes położonej na skraju rezerwatu za małą i senną miejscowością Gamvik.
Turkusowa woda Oceanu Arktycznego (w tych okolicach przebiega granica pomiędzy Morzem Norweskim a Barentsa) kojarzyła się nam bardziej z ciepłym klimatem Południa,
tylko renifery pasące się tu w licznych stadach,
czy ptaki kojarzące się bardziej z północą, jak choćby wydrzyk
(Stercorariidae)
mówiły nam, że dalej to już tylko Svalbrad i Arktyka... :-)